Likwidacja środka trwałego w kosztach. Wspomniany powyżej art. 23 updof zawierający katalog wydatków, których nie zalicza się do kosztów uzyskania przychodów wskazuje, że nie uważa się za koszty podatkowe strat powstałych w wyniku likwidacji nie w pełni umorzonych środków trwałych, jeżeli środki te utraciły przydatność
fot. Adobe Stock, JackF Kochaliśmy się i zawsze wiedzieliśmy, że poza miłością ważny jest szacunek i przestrzeń, którą trzeba zostawić drugiemu. Po dwóch latach zdecydowaliśmy się wynająć razem małe mieszkanie. Potem było drugie, nieco większe. Kiedy Jasiek dostał pracę, pomyśleliśmy o kredycie Jego firma miała program pomocy finansowej dla młodych pracowników, i wtedy już poważnie myśleliśmy o dzieciach. Dwójka to był nasz plan minimum. Oboje chcieliśmy, żeby nasze dzieci miały młodych rodziców. Uważaliśmy, że tak jest lepiej i nie chcieliśmy czekać. Zresztą nasi rodzice z tego akurat bardzo się ucieszyli. Mój ojciec był rozczarowany upartą bezdzietnością mojego starszego brata i zachwycił się myślą, że wreszcie zostanie dziadkiem. – Za kilka miesięcy, jak już będziecie po ślubie, przepiszę na was ten kawałek ziemi nad rzeką, razem z domem po dziadku. Wiem, że macie ładne mieszkanie w mieście, ale dziecko nie może się chować w domach z betonu. Trzeba je zabierać na świeże powietrze. Będziecie mieli własny kąt na wakacje, nad wodą, swoje drzewa w sadzie, jabłka, śliwki, ogródek. Raj dla dzieciaka, nie to, co te miejskie smrody. Propozycja taty była całkiem miła. Oboje z Jankiem pochodziliśmy ze wsi i choć pracowaliśmy w dużym mieście, nie zamierzaliśmy ukrywać przed dziećmi, skąd się wywodzimy. Chcieliśmy, żeby wiedziały, jak wygląda krowa i kura, skąd się biorą jajka i mleko. Drewniany dom po dziadku naprawdę był świetnym miejscem na spędzenie weekendu czy wakacji. Nie wiem, dlaczego nie zwróciłam wtedy uwagi na słowa ojca o ślubie, a jeżeli nawet zwróciłam, to je zignorowałam. Nie zamierzaliśmy brać ślubu. Ani za kilka miesięcy, ani nigdy Oboje uważaliśmy, że wiąże nas miłość, odpowiedzialność za dzieci, które zamierzamy mieć, i obietnica, którą daliśmy sobie w cztery oczy. Uroczystość w urzędzie stanu cywilnego albo kościele nie była nam do niczego potrzebna. Były też dodatkowe powody. Ja pamiętałam pierwszy ślub mojego starszego brata i jego wesele. Rodzice zaciągnęli długi, żeby pokazać się przed rodziną i sąsiadami, spłacali je potem latami. Brat jechał do kościoła limuzyną, a kościół tonął w kwiatach. Wesele na dwieście osób było w restauracji i grała najlepsza orkiestra w okolicy. A godzinę po północy i tak większość gości ledwo się trzymała na nogach i kamerzysta musiał wyłączyć kamerę. Co gorsza, rok później małżeństwo brata okazało się nieporozumieniem, a sprawa rozwodowa trwała dwa lata. Potem szybko ożenił się drugi raz. Jasiek miał inny powód. Jego rodzice byli bardzo wierzący, a brat ojca był nawet księdzem. Przez pewnego wikarego, przeniesionego z dużego miasta, nie były to wspomnienia, do których mój mąż chętnie wracał. Na szczęście nic strasznego się nie stało, ale od kiedy Jasiek opuścił dom rodzinny, wierzył na swój własny sposób, bez pośrednictwa Kościoła. Niestety, jego rodzice nie dopuszczali myśli, żeby któreś z ich dzieci mogło wziąć jedynie ślub cywilny. Kiedy byłam w 3 miesiącu ciąży, zdecydowaliśmy się powiedzieć o tym rodzicom Jaśka Radosną nowinę oznajmiliśmy podczas obiadu w ogrodzie, ale reakcja nie była taka, jakiej się spodziewałam. – Jak zaraz dacie na zapowiedzi, niczego widać nie będzie. Przecież mieszkacie w mieście, to kto się miesięcy doliczy? Ważne, żeby teraz szybko zaklepać termin. Jakby w twojej parafii był tłok, to załatwimy u nas. W końcu mamy księdza w rodzinie… – mrugnął do nas. Już chciałam wspomnieć, że ślubu nie będzie, ale Jasiek nie pozwolił mi się odezwać. Zmienił temat, a potem szepnął, że sam to załatwi. Następnego dnia wsadził mnie we wcześniejszy pociąg do domu, mówiąc, że przyjedzie następnym. Przyjechał z trochę dziwnym wyrazem twarzy. – No to masz teściów z głowy – mruknął. – Raz na zawsze – dodał po chwili, widząc moją minę. – Nie chcą znać syna, który zamierza żyć bez ślubu z matką swego dziecka, czyli ich zdaniem w grzechu. Jakbym się jednak na ten ślub nawrócił, to mi wybaczą, ale ja nie zamierzam, więc nasze dziecko będzie miało tylko jednych dziadków, czyli twoich rodziców. Nie, nie namawiaj mnie na żadne negocjacje. Od początku wiedziałem, że tak będzie, ale chciałem, żeby cię poznali. Skoro wolą rytuały od wnuków, ich wybór… Gdyby moi rodzice tak się zachowali, zareagowałabym tak samo. Zresztą była najwyższa pora, żeby powiadomić ich o naszej decyzji. Mama już pytała o listę gości. Chyba byli gotowi kolejny raz zastawić ostatnie talerze, żeby tylko wyprawić córce wesele. Zapowiedziałam, że wpadniemy z Jasiem i kilka dni później jedliśmy wspaniały placek truskawkowy. Jasiek poprosił o dokładkę, a ja nabrałam powietrza, żeby zacząć negocjacje. – Słuchajcie, chcemy wam powiedzieć, że nie musicie się troszczyć o wesele, przyjęcie i tak dalej. Myśmy się już pobrali i żadnej uroczystości nie potrzebujemy. – Byliście już w urzędzie? – mój ojciec niczego nie zrozumiał. – No, jasne, jasne, to tylko formalność, nie trzeba zapraszać jak do kościoła. Jeżeli nie chcecie dużego wesela, zorganizujemy tylko obiad dla najbliższej rodziny, góra dwadzieścia osób. Prosto z kościoła pojedziemy do restauracji, zarezerwujemy małą salę. Szczerze mówiąc, też uważam, że te weselne obrzędy to przeżytek. Po co komu oczepiny, skoro teraz żadna dziewczyna nie chce pierwsza tego welonu złapać, bo się najpierw wybiera na studia. Ale termin u księdza trzeba zaklepać, ponieważ potem będzie trudno o dobrą datę… – Tato, nie zrozumiałeś – powtórzyłam z naciskiem. – My nie chcemy ani wesela, ani ślubu. Kochamy się, przysięgliśmy sobie, że zawsze będziemy razem, i to nam wystarczy. Jeżeli zechcecie zaprosić rodzinę z okazji narodzin naszego dziecka, będzie nam bardzo miło. Ale na żadne zapowiedzi nie będziemy dawać. Ojca zamurowało, a mama zrozumiała sytuację po swojemu. – Jeżeli pan Janek jest niewierzący, może być ślub jednostronny, też w kościele. Byłam kiedyś na takiej uroczystości i pan młody po prostu mówił trochę co innego, ale też bardzo ładnie to wyglądało. A może ty też nie chcesz kościelnego? – domyśliła się w końcu mama. – W sumie to jest prywatna sprawa sumienia. Jeżeli wybieracie tylko cywilny, trudno. Może tylko szkoda, żeście nas nie zawiadomili. Przynajmniej byśmy wam życzenia złożyli i wypili szampana… Spojrzałam na Janka, który chyba już nie wiedział, czy jest rozbawiony, czy raczej przerażony. Trzeba było to nieporozumienie natychmiast wyjaśnić do końca. – Nie, mamo. Nie o to chodzi… – zaczęłam. – Nie chcemy w ogóle żadnego ślubu. Jest nam dobrze, tak jak teraz… – To znaczy jak? – ojciec zrobił się cały czerwony na twarzy i przypomniałam sobie, że ma problemy z nadciśnieniem. – Bo na razie jest nijak. Co to w ogóle ma być? Chcecie żyć na kocią łapę? Na kartę rowerową?! A może wędkarską? – W konkubinacie, związku partnerskim… – próbowałam użyć fachowego określenia, ale z ojcem nie dało się już normalnie rozmawiać. Awantura trwała jeszcze z pół godziny a potem wyszliśmy Ja płakałam, a Jasiek próbował mnie uspokoić. – Jeżeli chcesz, jestem gotów odbębnić te formalności… – zaproponował. Nie chciałam. Byliśmy dwojgiem dorosłych ludzi i mieliśmy prawo do decydowania o własnym życiu. To nie znaczy, że nie podjęłam kolejnych prób. Pięć, może sześć razy starałam się podjąć rozmowę, ale po dwóch latach dałam spokój. Rodzice praktycznie zerwali z nami kontakty. Opatrzność zesłała moim rodzicom anioła w postaci siostry Zuzanny Tymczasem Zuzia, nasza córka, rosła jak na drożdżach, a ja wkrótce znów zaszłam w ciążę. Mieliśmy swoje sprawy i wystarczająco ciekawe życie rodzinne. Oczywiście, że było mi bardzo przykro. Zawsze kochałam rodziców, a moje dzieci miały teraz wychowywać się bez dziadków, nie znając naszych rodzinnych miejscowości, domów naszego dzieciństwa, tej rzeki i tego sadu nad rzeką. Gdybyśmy jednak ulegli, odebralibyśmy sobie coś jeszcze ważniejszego. To cudowne poczucie, że jesteśmy razem, ponieważ się kochamy, a nie dlatego, że coś dawno temu podpisaliśmy. Mijały kolejne lata. Nasze dzieci Zuzia i Mikołaj poszły do szkół, a potem ją skończyły. Chwilę potem była już matura. Przez te lata nie widywaliśmy rodziców, ani Jasia, ani moich. Owszem, czasem docierały do nas jakieś wiadomości, niektóre smutne. Dlatego, szesnaście lat po narodzinach Zuzi, byliśmy na pogrzebie ojca Janka. Tylko w kościele i na cmentarzu, ponieważ nikt nawet nie zaprosił nas do domu. Z kolei mój brat co jakiś czas przekazywał mi wiadomości od moich rodziców. Dzięki temu wiedziałam, kiedy mama zwichnęła obojczyk, a ojciec procesował się z kuzynem o działkę, a kiedy wichura zerwała im dach, przekazaliśmy im pieniądze, ale przez brata, tak żeby nie wiedzieli, że to od nas. Nasze dzieci miały zupełnie inne zainteresowania niż my. Mikołaj chciał być strażakiem, a Zuzia, która w dzieciństwie opiekowała się lalkami, jako dorosła osoba skończyła pielęgniarstwo. Poza stażem w szpitalu, pracowała jako wolontariuszka w hospicjum i w fundacji pomagającej niepełnosprawnym. Uważaliśmy, że daje z siebie czasem za dużo, kosztem prywatnego życia, zwłaszcza że szpital wojewódzki był ponurym i przygnębiającym miejscem z wiecznie zatłoczoną izbą przyjęć, przemęczonymi lekarzami i wiecznymi kolejkami na korytarzach. Wiadomość o udarze, którego dostał mój ojciec, dotarła do mnie z kilkudniowym opóźnieniem. Tata pracował w ogródku. Jakimś cudem doszedł do domu i tam dopiero się przewrócił. Przerażona mama, zamiast wezwać pogotowie, uznała, że będzie szybciej, jak sama zawiezie tatę samochodem na izbę przyjęć. Tam oczywiście był tłum i nikt nie miał czasu dla starszych ludzi, przerażonych i skulonych w kącie korytarza… Mijały minuty, wciąż były pilniejsze przypadki, a stan ojca błyskawicznie się pogarszał. I pewnie doszłoby do tragedii, gdyby nie młoda pielęgniarka, która zainteresowała się ojcem, wypytała, co się dzieje, rozpoznała udar i natychmiast zorganizowała wózek. Sama zawiozła ojca do lekarza dyżurnego, krzycząc, że jeśli natychmiast się nim nie zajmie, będzie za późno na ratunek. Starszy doktor był zły, że pielęgniarka się wymądrza, ale jej posłuchał. Diagnoza pielęgniarki okazała się trafna, a interwencja nastąpiła dosłownie w ostatniej chwili. Ojca czekała długa rehabilitacja, ale jego życiu już nic nie zagrażało. Młoda pielęgniarka przez wiele dni przychodziła na salę, gdzie przebywał ojciec, dopytywała o samopoczucie, cierpliwie tłumaczyła mojej mamie, co powinni robić w domu, żeby mąż szybciej wrócił do sprawności. Oboje byli bardzo wdzięczni i uważali, że opatrzność zesłała im anioła w postaci cudownej siostry Zuzanny. Tak. Podejrzewam, że już dawno się domyśliliście. Tą czujną pielęgniarką była nasza córka. Dziadków widziała tylko na zdjęciach z mojego dzieciństwa, młodszych o jakieś trzydzieści lat, więc oczywiście nie mogła ich rozpoznać. A to, że na szpitalnej karcie było takie samo nazwisko jak moje? To akurat jedno z najpopularniejszych nazwisk w Polsce, dlatego swego czasu zadbaliśmy, żeby dzieci nosiły nazwisko Janka. A jednak… Być może jakiś niezrozumiały instynkt, jakiś szósty zmysł, sprawił, że na zatłoczonej izbie przyjęć Zuzia zwróciła uwagę właśnie na tego starszego pana i jego żonę. Zawiadomiona przez brata, kilka dni po tym, jak tata wylądował w szpitalu, zdecydowałam się do niego pojechać. Zdenerwowana znalazłam właściwą salę. Jak się spodziewałam, była tam mama, która nie odchodziła praktycznie od łóżka taty. Nie mam pojęcia, jak potoczyłoby się to spotkanie po latach, gdyby nie to, że dosłownie chwilę potem do sali wmaszerowała moja córka, a twarz mamy natychmiast pojaśniała w uśmiechu. – To nasza kochana pani Zuzanna… – szepnęła z przejęciem. Następna godzina była trochę jak odcinek łzawego serialu Nie będę opisywać szczegółów, bo to sprawy osobiste… Ważne jest to, co dzieje się teraz, czyli dwa lata po tamtym zdarzeniu. Ojciec doszedł do siebie. Ma jedynie lekki niedowład w lewej nodze, ale poza tym funkcjonuje normalnie. Zrozumiał też swój błąd sprzed lat i zapragnął go naprawić. Razem z mamą robią wszystko, żeby nadgonić stracony czas bez wnuków. Zuzia i Mikołaj, choć przecież dorośli, są bardzo szczęśliwi, że jednak mają dziadków. Ja mam trochę wyrzutów sumienia, ponieważ myślę, że dawno temu może zbyt łatwo się poddałam. A przecież tych dziecięcych wakacji w sadzie nad rzeką nie da się już nijak odzyskać. Na szczęście ojciec przepisał dom i sad na Zuzannę, więc mam nadzieję, że któregoś roku tę głupią lukę w latach załata następne pokolenie. Czytaj także:Teść wystawił na stół wódkę. Byłem zgorszony, że planuje pić przy 3-latkuEdyta płacze, że rozwiodłam ją z mężem. A ja tylko zgodziłam się być jej świadkiem w sądzieByły mąż zabawiał się z kochanką, a ja wypruwałam sobie żyły, by utrzymać synów Świerzbowiec uszny może prowadzić nawet do utraty słuchu, dlatego jest bardzo ważne, żeby pozbyć się go jak najszybciej. Uszy mogą być bolesne i kot może niechętnie pozwalać je dotykać. Kładzie je po sobie i może nawet stać się nieco agresywny. Możesz również zauważyć strupy, łuszczenie i zgrubienia skóry. A-psik, a-psik, a-psik! Tak jak u nas ludzi, kichanie u kota jest odruchem ochronnym. Kurz i ciała obce są dosłownie wyrzucane z nosa. Jest to naturalna reakcja, która nie stanowi powodu do niepokoju. Przyczyną mogą być jednak również alergie lub choroby, na przykład koci katar. W takim przypadku należy udać się ze swoim kotem do weterynarza. Z poniższego artykułu dowiesz się, dlaczego kot kicha i jak można mu pomóc. Nie zawsze jest to powód do niepokoju Zmysł węchu kota jest trzy razy silniejszy niż człowieka. Zwierzęta te posiadają około 60 milionów komórek węchowych w swoim nosie, który jest bardzo wrażliwy i wyczulony na zapachy. Dlatego koty kichają dużo częściej niż ludzie. Nie zawsze jest to więc oznaką przeziębienia lub innej choroby. Czasami przyczyna jest bardzo błaha. W kocim nosie może znajdować się pyłek kurzu lub inne ciało obce. Powoduje to swędzenie, dlatego kot kicha często powtórnie. Może do tego dojść podczas odkurzania. Wzburzone cząsteczki kurzu są wprawdzie bardzo małe, ale na pewno mogą łaskotać koci nos. W jaki sposób temu zaradzić? Należy regularnie wycierać podłogi i powierzchnie w mieszkaniu na mokro i upewnić się, że zwierzę nie przebywa w pokoju podczas odkurzania. Kot kicha przy myciu się? Być może łaskoczą go własne włosy. Jest na to szczególnie podatny podczas lekkiego wszystkich ras już w pierwszych latach życia zapamiętują określony repertuar zapachów. Być może futrzak kicha, ponieważ odkrył właśnie nowy zapach, którego dotąd nie znał? Zapachy przyjemne dla ludzi mogą jednak podrażniać czuły nos kota: środki zapachowe w aerozolu zmiękczacze do tkanin środki czyszczące perfumy dezodoranty W mieszkaniu jest bardzo suche powietrze? Mruczek może na to reagować wytwarzaniem śluzu w nosie. W efekcie czego częściej kicha. Zimą należy dodatkowo wietrzyć mieszkanie, ponieważ na skutek ogrzewania powietrze w domu może być wyjątkowo suche. Pomocny może być również nawilżacz powietrza lub fontanna domowa. Kiedy kichanie jest oznaką choroby Również u kotów mogą występować przeziębienia Nos swędzi i wydostaje się z niego śluz. Czasem Twój ulubieniec oddycha głośniej niż zwykle. Ponadto kicha, kaszle i łzawią mu oczy. Koty wychodzące są szczególnie narażone na przeziębienie się przy niskich temperaturach. Gdy kot jest chory, często wycofuje się w cieplejsze miejsce, aby odpocząć. Jeśli przeziębiony kot mocno cierpi, najlepiej będzie udać się do weterynarza, ponieważ długo utrzymujące się objawy mogą świadczyć o poważnej chorobie. Koci katar Choroba ta wydaje się być nieszkodliwa, ale w wielu przypadkach może być poważnym schorzeniem. Jej mianem określany jest zespół objawów, który może zostać wywołany przez różne patogeny: bakterie lub wirusy. Kot często kicha i czasami kaszle, ma zmniejszony apetyt lub cierpi na zapalenie bon śluzowych. W niektórych przypadkach z nosa kota wydobywa się śluz i łzawią mu oczy. Szczególnie w przypadku chronicznego kataru może dojść do tego, że kot kicha krwią i tworzą się wrzody na języku. Jeśli kot ma katar, należy koniecznie zabrać go do weterynarza lub kliniki dla zwierząt. Weterynarz może leczyć koci katar antybiotykiem lub podać zwierzęciu coś na wzmocnienie systemu odpornościowego. Młode zwierzęta są szczególne wrażliwe na pogorszenie stanu zdrowia, dlatego choroba tego typu może w najgorszym wypadku doprowadzić nawet do śmierci. Im wcześniej zostanie ona rozpoznana, tym większe są szanse, że Twój ulubieniec całkowicie wyzdrowieje. Istnieją różne środki medyczne na koci katar, a jednym z najskuteczniejszych są regularne szczepienia. Należy przy tym pamiętać: w niektórych przypadkach występują po tym łagodne objawy choroby. Polipy nosa Kot może też kichać z powodu narośli w nosie lub na zatokach. Te tzw. polipy kot odczuwa jako ciała obce i utrudniają mu one oddychanie. W efekcie tego może dojść do stanów zapalnych wewnątrz nosa. Nie rzadko również w takim przypadku kot później chrapie. Weterynarz może usunąć polipy operacyjnie. Alergie na pyłki roślin Być może powodem częstych ataków kichania jest jakaś alergia. Dolegliwość ta dotyka nie tylko ludzi, ale również ich zwierzęcych współlokatorów. Należy dokładnie obserwować swojego kota: czy występuje to szczególnie często w określonej porze roku lub sytuacji? Alergie na pyłki roślin, pleśń, kurz domowy lub środki czyszczące nie są u kotów tak częste, jak u nas ludzi. Należy je jednak zaliczyć do jednego z powodów kichania. Co należy zrobić? Trzeba ustalić, kiedy najczęściej kot kicha lub wykazuje inne objawy. Czy reakcje alergiczne występują po wyjściu kota na zewnątrz? Udało się rozpoznać substancję wywołującą alergię? To dobrze, należy zatem zacząć jej unikać. Zwierzę powinno pozostawać w domu, kiedy rozpoczyna się sezon pylenia roślin. Wysokiej jakości hipoalergiczna karma dla kota nie zawiera składników wywołujących alergie i w niektórych przypadkach również może być pomocna. Poza tym należy odwiedzić ze swoim ulubieńcem weterynarza. Podpowie, na co zwrócić uwagę, jak znaleźć przyczyny kichania i jak leczyć lub uniknąć alergii. Może on też odczulić zwierzę lub podać mu lekarstwo na ataki astmy. A-psik! Jakie środki stosować w przypadku choroby kota Należy zadbać o to, aby kot wystarczająco pił. Jak to zrobić? Woda płynąca z kranu lub niewielkiej domowej fontanny dla kota często wzbudza zainteresowanie futrzaka i zachęca go do picia. Chory kot zawsze potrzebuje spokoju. Dlatego najlepiej jest przygotować dla niego spokojne miejsce na uboczu, gdzie będzie mógł odpocząć, zawsze wtedy, kiedy tego potrzebuje. Warto również zapewnić kotu ciepło i opiekę, troskliwie go głaszcząc – jeśli tylko na to pozwoli. Poza tym należy pamiętać, że kot nie może marznąć. Jego ulubiony kocyk lub posłanie warto zatem położyć blisko kominka lub grzejnika. Kiedy trzeba zabrać zwierzę do weterynarza? Ogólna zasada brzmi: w razie niepewności, lepiej jest odwiedzić ze swoim ulubieńcem weterynarza. Warto jednak odpowiedzieć sobie na kilka pytań – jeśli odpowiedź na nie brzmi „tak” – koniecznie udaj się do weterynarza. Czy kot kicha częściej niż zwykle? Czy równocześnie występują także inne objawy chorobowe? Czy kot zachowuje się inaczej niż zwykle, np. jest pozbawiony energii lub nie chce jeść? Wizyta u weterynarza nie jest natomiast konieczna, jeśli kot kicha rzadko, z powodu kurzu lub określonych zapachów. Poniżej znajdziesz krótkie podsumowanie, które pozwoli Ci określić które przyczyny powodują określone objawy i w jaki sposób należy w ich przypadku postępować. Powód Inne objawy oprócz kichania Co robić? Zapachy, kurz, ciała obce, suche powietrze Jednorazowe kichanie lub krótkie ataki, nerwowość Nie odkurzać ani nie używać środków w aerozolu, kiedy kot przebywa w pomieszczeniu Przeziębienie Śluz z oczu lub nosa, kaszel, wydawanie dziwnych odgłosów podczas oddychania, brak apetytu Zapewnienie ciepłego i spokojnego miejsca do odpoczynku, ewentualnie leczenie zalecone przez weterynarza Koci katar Silne objawy przeziębienia, klejące się lub zaschnięte oczy, gorączka, dolegliwości układu oddechowego, zapalenie spojówek lub błony śluzowej Szczepienie ogólne, coroczne ponowienie szczepienia, leczenie prowadzone przez weterynarza Polipy w nosie Chrapanie, stany zapalne w nosie Operacja Alergie Swędzenie, podrażnienia skóry, astma alergiczna, trudności z oddychaniem, oddychanie z otwartym pyszczkiem Unikanie substancji alergicznych, odczulenie, lekarstwa zlecone przez weterynarza Podsumowanie Kichanie u kota zazwyczaj nie jest niebezpiecznym zjawiskiem, jednak czasami może świadczyć o chorobach i schorzeniach Twojego futrzanego przyjaciela. Sporadyczne kichanie nie powinno budzić niepokoju właściciela kota, jednak jeśli pojawią się współtowarzyszące objawy lub kichanie staje się wyjątkowo uciążliwe – warto udać się do weterynarza i poprosić o konsultację w tej kwestii.
nie może być na kocie
Nie chcieliśmy jej niepokoić, ale kiedy w którymś momencie podeszłam do niej, wydawała się być zadowolona. Chciała się nawet chyba przytulić. Wtedy zdecydowałam się położyć ją na łóżku, tak żebyśmy mogli przy niej usiąść, czy się położyć. Nie wiem, czy to była dobra decyzja. Może kot wolał zostać w szafie.
Kichanie u kota, tak samo jak u człowieka, jest naturalnym odruchem fizjologicznym. Dzięki niemu do ciała zwierzaka nie dostają się drobnoustroje i zanieczyszczenia, które mogłyby zagrozić jego zdrowiu. Zazwyczaj nie wymaga to z naszej strony żadnej szczególnej reakcji. W niektórych przypadkach może jednak świadczyć o toczącym się w organizmie procesie chorobowym. Podpowiadamy, jakie objawy towarzyszące kichaniu powinny cię zaniepokoić. Dlaczego kot kicha? Kichanie jest odruchem, który powoduje, że gwałtownie wypuszczamy powietrze. Pozwala to na oczyszczenie jamy nosowej i śluzówki z różnego rodzaju potencjalnych zanieczyszczeń i niebezpiecznych elementów. W przypadku zwierząt działa to dokładnie tak samo, jak w przypadku ludzi. Raz na jakiś czas każdy kot kicha. Może być to spowodowane intensywnym zapachem czy nadmiarem kurzu. Kichanie u kota – przyczyny Gdy kot kicha sporadycznie, nie ma powodów do niepokoju. Jeżeli jednak zaczyna to występować coraz częściej, a na dodatek zwierzaka dręczą także inne objawy, warto wybrać się do lekarza weterynarii. Co może powodować kichanie u kota? Alergia Koty, tak samo jak ludzie, miewają alergie, które manifestują się kichaniem. Wówczas zwierzak może mieć zaczerwienione i załzawione oczy. W nosie pojawia się także wydzielina. Przyczyny alergii są bardzo różne. Niektóre koty wyjątkowo źle reagują na smog. Inne mają alergię na pyłki traw. Obserwuj, w jakim okresie najczęściej występują objawy, i skonsultuj się z weterynarzem. Koci katar Chociaż nazwa brzmi niewinnie, koci katar jest bardzo poważną chorobą zakaźną. Narażone na niego są szczególnie koty nieszczepione. Nieleczony bardzo często kończy się śmiercią zwierzęcia lub utratą gałek ocznych i ślepotą. Oprócz kichania objawem kociego kataru jest obfita wydzielina z nosa i ślinienie się. Chory kot trafi formę, jest osłabiony, kaszle i traci apetyt. Wizyta u lekarza jest wówczas niezbędna. Przeziębienie Koty zapadają także na przeziębienia. Szczególnie narażone są zwierzęta o obniżonej odporności. Bezpośrednią przyczyną może być na przykład przewianie na dworze lub balkonie. Przeziębienie u kota wymaga konsultacji z weterynarzem. Zanieczyszczenie jamy nosowej Kot kicha także w momencie, kiedy do jego dróg oddechowych dostanie się jakieś ciało obce. Czasami koty wychodzące mają kontakt z dużą ilością traw lub innych roślin, których fragmenty czasami dostają się do nosa zwierzęcia. Jeżeli twój kot podejrzanie często kicha, możesz zabrać go do lekarza weterynarii, który za pomocą sprzętu obejrzy wnętrze nosa i wyjmie zalegające tam ciało obce. Kichający kot – jak mu pomóc? Sporadyczne kichanie to nie powód do niepokoju. Jeżeli jednak często się powtarza, a dodatkowo towarzyszą mu inne objawy, wizyty w gabinecie lekarza weterynarii może być konieczna. Twoją uwagę powinny zwrócić takie symptomy jak: wysięk z jamy nosowej,kaszel,załzawione i zaczerwienione oczy,pogorszenie się ogólnego stanu kota,brak apetytu,wzmożone ślinienie się,pozycja bólowa,zmiana zachowania zwierzęcia. Wielu opiekunów zastanawia się, w jaki sposób pomóc choremu zwierzęciu. Warto w tym momencie zaznaczyć, że na własną rękę nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Podstawowym i najważniejszym sposobem na pomoc kotu jest jak najszybsza wizyta u lekarza weterynarii. Podczas oczekiwania na wizytę w lecznicy zapewnij kotu spokój i komfortowe warunki. Jeżeli twój zwierzak jest wychodzący, nie wypuszczaj go z domu, dopóki nie uzyskasz diagnozy i nie zostanie podjęte leczenie. Przygotuj książeczkę, w której znajdują się potrzebne zaświadczenia o szczepieniach. Są one szczególnie istotne w procesie wykluczania kociego kataru. Kichający kot – czy jest w niebezpieczeństwie? Kiedy z naszym zwierzakiem dzieje się coś niedobrego, natychmiast zaczynamy popadać w czarne myśli. Wzmożone kichanie, któremu towarzyszą inne objawy, może powodować fale niepokoju u zatroskanych opiekunów. Przeziębienie czy nawet koci katar to choroby, które można wyleczyć, jeżeli terapia zostanie podjęta odpowiednio wcześnie. Czy jednak możliwe, że kichanie kota jest symptomem dużo gorszej – śmiertelnej choroby? Niestety, istnieje taka możliwość. Warto jednak zaznaczyć, że są to choroby występujące stosunkowo rzadko. Niemniej jednak kichanie, któremu towarzyszy wysięk z nosa, może być powodowane przez nowotwory nosogardzieli. Zdarzają się także polipy, które lokują się właśnie w tych rejonach kociego ciała. W niektórych przypadkach koty zapadają także na zapalenie jamy nosowej. Bardzo często przyczyny choroby nie są znane, czasami jednak ma ona podłoże alergiczne. Warto także zaznaczyć, że potencjalne ciało obce w nosie powoduje intensywne ataki kichania tylko na początku. Z czasem stają się one coraz rzadsze, nie oznacza to jednak, że niechciany element zniknął. Kot kicha – co podać? Kiedy nasze zwierzę choruje, pierwszym odruchem jest potrzeba udzielenia mu pomocy. Warto jednak zaznaczyć, że na własną rękę nie jesteś w stanie wiele zrobić. Kiedy kot kicha, kaszle, ślini się i ma załzawione oczy, najlepszym co można zrobić jest umówienie wizyty u lekarza weterynarii. Nawet jeżeli podejrzewasz, że twój kot mógł się przeziębić, nigdy, pod żadnym pozorem nie podawaj mu żadnych leków bez konsultacji z lekarzem. Wiele niesteroidowych leków przeciwzapalnych, takich jak popularny ibuprofen, stanowi dla kotów bardzo mocną truciznę. Chociaż ludziom przynoszą one ulgę w stanie zapalnym i bólu, dla zwierząt mogą być śmiertelnie niebezpieczne. Najlepszym rozwiązaniem jest wyszukanie w okolicy lekarza weterynarii, który przyjmie cię jak najszybciej, i po prostu udanie się na wizytę. Zawsze zabieraj ze sobą kota, ponieważ nawet najdokładniejszy wywiad nie zastąpi obejrzenia pacjenta. Z kichającym kotem u weterynarza Na początku lekarz weterynarii będzie próbował ustalić przyczynę kichania. Ważny jest tutaj szczery wywiad, w którym udzielisz informacji na temat stanu kota oraz okoliczności jego życia. Niczego nie zatajaj i staraj się być jak najbardziej precyzyjny. Nawet jeżeli kot kicha i źle się czuje od wielu dni, nigdy nie okłamuj lekarza, że objawy zaczęły się wczoraj. Często czujemy się winni i wstydzimy się, że nie podjęliśmy działania wcześniej. Nie warto zastanawiać się nad tym, jak oceni cię weterynarz. Liczy się prawidłowa diagnoza i skuteczne leczenie, a o to trudno bez twojej pomocy. Jakie badania wykonuje lekarz weterynarii? Jeżeli objawy choroby (na przykład kociego kataru) nie są ewidentne, należy przede wszystkim wykluczyć obecność ciała obcego w jamie nosowej. W celu jej dokładnego obejrzenia lekarz wykonuje badanie, które nazywa się rinoskopią. Nie jest to jednak często praktyka, ponieważ w większości przypadków za kichanie odpowiadają alergie lub infekcje. Możesz spodziewać się przede wszystkim wywiadu i kontrolnego badania krwi. Kot kicha z bardzo różnych powodów. Warto przede wszystkim obserwować zwierzaka i zwracać uwagę na anomalie, które towarzyszą jego zachowaniu. Samo kichanie niemal nigdy nie jest problemem. Może ono informować o chorobach i kłopotach – czasami nawet bardzo poważnych. Właśnie dlatego tak ważny jest czas twojej reakcji. Czasami wybrać się na wizytę i potwierdzić, że nie dzieje się nic złego, niż przeoczyć początek poważnych problemów.
Jeśli nigdy nie przyłapałeś kota na piciu z biegnącego kranu (takiego jak kran), zdziwiłbyś się tym faktem, ale to wciąż fakt. Przyczyna odmowy picia wody przez kotka może być tak prosta. Niezależnie od przyczyny problemu, jeśli kot nie pije wystarczającej ilości wody i nie dostaje płynów z zamoczenia karma dla kotów, w Nowe badania sugerują, że mężczyźni, którzy wychowywali się w gospodarstwie domowym z kotem, mogą mieć większe ryzyko wystąpienia epizodów psychotycznych. Winien temu może być pospolity pasożyt o nazwie Toxoplasmosis gondii, który przedostaje się do organizmu człowieka po kontakcie z kocimi odchodami. Czy pasożyty mogą wywołać psychozę? Związek między T. gondii a psychozą jest przedmiotem gorących dyskusji od dziesięcioleci. Niektóre badania wskazują na częstsze występowanie schizofrenii wśród osób zarażonych tym pasożytem, inne zaś nie zidentyfikowały takiego powiązania. Poradnik Zdrowie: Żyję ze schizofrenią Objawy zakażenia pasożytem Toxoplasmosis gondii Podczas gdy zdecydowana większość zarażonych osób nie odczuwa żadnych objawów i nawet nie wie, że są nosicielami pasożyta, u niektórych mogą wystąpić symptomy, takie jak gorączka lub problemy z oddychaniem. Wcześniejsze badania wykazały również, że dzieci dorastające w gospodarstwach domowych z kotami częściej doświadczają zaburzeń psychicznych w wieku dorosłym. Autorzy nowego badania opublikowanego w Journal of Psychiatric Research przeprowadzili wywiady z ponad 2 tys. dorosłych i zebrali informacje na temat posiadania kota w dzieciństwie, a także historii epizodów psychotycznych. Uczestników zapytano również o inne czynniki ryzyka wystąpienia psychozy, takie jak uraz głowy, palenie tytoniu oraz o liczbę przeprowadzek w dzieciństwie. „Posiadanie kota w dzieciństwie wiązało się z większą ekspresją psychozy w wieku dorosłym, ale tylko w obecności pewnych czynników” – piszą autorzy. W szczególności zaobserwowali zwiększone ryzyko psychozy u mężczyzn, którzy jako dzieci posiadali koty żyjące na zewnątrz. Co ważne, naukowcy nie analizowali próbek krwi uczestników pod kątem przeciwciał T. gondii, co oznacza, że ​​nie mogą być pewni, że to podwyższone ryzyko jest związane z pasożytem. Wyniki wskazują jednak, że może tak być, ponieważ koty mogą złapać pasożyta tylko poprzez polowanie na zarażone gryzonie, co jest oczywiście czymś, co koty przebywające na zewnątrz robią częściej niż koty domowe. Naukowcy zauważają również, że samo posiadanie kota może nie zwiększać ryzyka wystąpienia psychozy, ponieważ największy wzrost prawdopodobieństwa epizodów psychotycznych zaobserwowano u osób, które w przeszłości miały uraz głowy i wielokrotnie przeprowadzały się w dzieciństwie. Dlaczego ryzyko dotyczy wyłącznie mężczyzn? Tego autorzy badania nie są w stanie wyjaśnić. Wyniki analiz nie dostarczają dowodów na jakikolwiek neurobiologiczny mechanizm łączący T. gondii z zaburzeniami psychicznymi. Wcześniejsze badania wykazały, że ten rodzaj pasożyta może zaburzać procesy tworzenia połączeń neurologicznych, co może wyjaśniać, w jaki sposób T. gondii wpływa na umysł. Podsumowując, związek między posiadaniem kota a psychozą nadal pozostaje kwestią sporną, chociaż każdy, kto jest zaniepokojony ryzykiem stwarzanym przez T. gondii, może zminimalizować ryzyko infekcji, dokładnie myjąc ręce po kontakcie z kotem lub z jego kuwetą.
Gdy kot jest nowym domownikiem, brak miauczenia może być spowodowany stresem, związanym ze zmianą otoczenia. W takim przypadku należy dać zwierzęciu kilka dni na adaptację. Gdy poczuje się pewnie w nowym domu, z pewnością usłyszymy, jak miauczy. Często się mówi, że zwierzęta przejmują charakter swoich opiekunów.
Zachowania niepożądane – co to takiego? Zachowaniem niepożądanym możemy nazwać każde działanie zwierzęcia (lub człowieka), które odbiega od naszych oczekiwań lub w jakiś sposób nam przeszkadza. Oznacza to, że dla każdego zachowanie niepożądane może oznaczać coś innego: w jednym przypadku będzie to drapanie kanapy, w innym wskakiwanie na stół, a jeszcze w kolejnym – nocna wokalizacja i kocie galopady w poprzek łóżka. Każdy ma przecież inną odporność. Pytanie brzmi jednak: czy każde zachowanie niepożądane jest zaburzeniem? Zdecydowanie nie. Dlaczego ten fakt jest istotny? Ponieważ według prawideł behawioralnych pracy podlegają przede wszystkim te zachowania, które noszą znamiona nieprawidłowości i to na nich należy się skupiać. Podam przykład: urynacja kota poza kuwetą w większości przypadków (ok. 93%) jest świadectwem jakiegoś problemu i dlatego bezwzględnie wymaga działań naprawczych. Nocna wokalizacja może być spowodowana na przykład zmianami o charakterze demencyjnym u zwierząt starszych, i wówczas kwalifikuje się do terapii, ale może być też wyrazem kociej ekscytacji w porze drapieżniczej aktywności, co już zaburzeniem nie jest. Z kolei drapanie mebli czy wskakiwanie na stół to zachowania w pełni normalne, należące do repertuaru kocich reakcji. Nie są to zatem zaburzenia, lecz zachowania prawidłowe gatunkowo, nietolerowane przez opiekuna. Elementy z tej grupy można próbować modelować w taki sposób, by nadać im bardziej akceptowalny przez człowieka kształt. Nie można jednak zabronić kotu drapania, bo byłoby to równoznaczne z zakazaniem mu bycia kotem. A to jest przecież niedopuszczalne. Podłoże zdrowotne To bardzo ważny element w pracy z dowolnym tematem dotyczącym zmiany zachowania u kotów. Jeśli nabieramy pewności, że niechciane zachowanie nosi znamiona zaburzenia, wówczas pierwsze kroki należy skierować do lecznicy weterynaryjnej, gdzie nasz pupil zostanie poddany wnikliwej diagnostyce. Dlaczego to takie istotne? Ponieważ u kotów aż 75% zmian w zachowaniu ma źródło w chorobie lub co najmniej zdrowotnym dyskomforcie. I tylko jego usunięcie może skutecznie pomóc w powrocie zwierzaka do normy. Ma to przede wszystkim zastosowanie przy wszelkiego rodzaju pozakuwetowych urynacjach bądź defekacjach, nadpobudliwości, zachowaniach agresywnych oraz podejrzeniu czynnika bólowego. Pozytywne metody pracy Bardzo ważne jest to, by zapamiętać, że w pracy z kotami (jak i z wszystkimi innymi zwierzętami) należy bazować na zasadzie pozytywnego wzmocnienia. Oznacza to, że zwierzę powinno być nagradzane za wszelkie przejawy zachowań pożądanych, podczas gdy zachowania, które chcemy eliminować, nie pociągają za sobą wymiernej gratyfikacji. Ta metoda, choć dość powolna, jest ogromnie skuteczna. Zwierzak zaczyna bowiem częściej prezentować te zachowania, które wiążą się z dodatkową przyjemnością, a rezygnuje z tych, które jego zdaniem są nieopłacalne. Inną metodą pracy jest modelowanie zachowań już istniejących. Mowa tu na przykład o sytuacji, w której kot drapie kanapę, a nam zupełnie to nie odpowiada. Aby przemodelować to zachowanie możemy, dostawić bezpośrednio do kanapy odpowiedni drapak i nagradzać kota za każdym razem, gdy go użyje (z czasem nagroda powinna przybrać charakter nieliniowy, czyli pojawiać się tylko co jakiś czas). W ten sposób nie staramy się wyeliminować kociego zachowania, lecz przebudowujemy je w kierunku, który jest przez nas zaakceptowany. Modyfikacje przestrzenne Choć pozornie wydaje się to mało istotne w kontekście pojawiania się u kotów zachowań niepożądanych, to jednak pragnę przypomnieć, że właściwa organizacja przestrzeni jest jednym z kluczowych elementów dobrego kociego samopoczucia. Błędy w tym zakresie, często nie wynikają ze złej woli opiekuna, lecz bardziej z niezrozumienia pewnych prawideł kociego świata. Nie zmienia to jednak faktu, że potrafią pociągać za sobą długofalowe efekty, wynikające po prostu z kociego niezadowolenia. Zatem wszelkie zachowania w naszym odczuciu niewłaściwe dobrze jest też przeanalizować pod kątem tego czy nie możemy (często niewielkim nakładem pracy) poprawić czegoś w kocim otoczeniu tak, by zwierzak nie odczuwał dyskomfortu. Nigdy nie zapomnę konsultacji w domu, gdzie kot bardzo niszczył elementy otoczenia, zapamiętale je drapiąc. Przyczyną okazał się… zużyty drapak, którego opiekunowie nie wymienili na nowy „bo kot go zniszczył”. To nie „zniszczenie”, tylko zużycie, które nastąpiło w wyniku realizacji potrzeby zwierzaka. Po wymienie drapaka na nowy problem pazurów wbijanych w tapicerkę magicznie ustąpił. Kot odzyskał swój zasób, więc nie musiał korzystać z rozwiązań zastępczych. Metoda blokowania To metoda bazująca na zakazach. Przykład: kot urynuje do łóżka, więc zamykamy sypialnię. Czy to rozwiąże problem? Absolutnie nie! Przyniesie jedynie chwilową poprawę, ponieważ behawioryzm mówi wyraźnie: blokowanie działa tak długo, jak długo jest prowadzone. Co więcej – zachowanie blokowanego zwierzęcia może ulec modyfikacji, przez co kot zmieni łóżko np. na kanapę w salonie lub dywanik w łazience (zresztą temat łazienkowych dywaników w kocich domach w ogóle jest trudny, ale to inna kwestia). Zatem zamiast blokować – spróbuj zrozumieć. Przeanalizuj kocie potrzeby, sprawdź czy są one w Waszym domu faktycznie realizowane, czy nie doszło do jakiejś zmiany, która spowodowała taką reakcję u zwierzaka, wyklucz przyczyny chorobowe. Często praca nad zachowaniem niepożądanym wymaga modyfikacji nie tylko w wyposażeniu domu, organizacji przestrzeni ale i np. w rytmie dnia opiekuna. Nie wolno bowiem zapominać, że koty są zwierzętami społecznymi, które mogą potrzebować naszego wsparcia w trudnych dla siebie chwilach. Awersja jest zakazana! Najważniejsza zasada w opiece nad zwierzętami brzmi: jakakolwiek forma działań awersyjnych nie ma prawa pojawić się w relacji opiekun – pupil. Mam tu na myśli zarówno takie oczywistości, jak fizyczne bicie czy karanie kota na przykład poprzez pryskanie go wodą, ale także metody bardziej subtelne, oparte na zapachu. Niestety w sklepach zoologicznych bez problemu można dostać tzw. odstraszacze, czyli płyny o nieprzyjemnym dla kota zapachu, które mają spowodować, że będzie się on trzymał z daleka od wybranych przez nas miejsc (takich jak choćby drapana kanapa lub obsikiwane łóżko). Z punktu widzenia zwierzęcych zachowań taki odstraszacz to nic innego jak połączenie blokowania z awersją. Jaki więc będzie efekt? Zazwyczaj jest to irytacja, która może przerodzić się w pogłębioną frustrację. Dodatkowo zastosowanie odstraszacza nie spowoduje, że problem zniknie, ponieważ w kocie nadal pozostanie niezrealizowana wewnętrzna potrzeba, która będzie szukała ujścia. I, co gorsza, może przez to dodatkowo przybierać na sile. Podsumowanie Z doświadczenia w pracy kociego behawiorysty wiem, że opiekunowie mają niejednokrotnie problem, by właściwie zaklasyfikować zachowanie swojego kota. Z tego też powodu serdecznie polecam, by zwracać się o pomoc do dyplomowanych specjalistów, którzy będą w stanie wiedzieć, które zachowania i w jakim zakresie mogą być modyfikowane bez szkody dla obu stron. Jednocześnie powinni też pomóc wskazać podłożę kocich reakcji, bo bez zrozumienia motywacji zwierzaka cała zastosowana praca może się okazać kompletnie nietrafiona. . 748 639 472 644 374 583 306 578

nie może być na kocie